Mam takie książki, nawet kiepskie, których fragmenty zostają mi w głowie. Znacie "Posag Klary" Konrada Laguny"? Nic wartego polecenia, ale przepiszę Wam fragment, który utkwił mi w głowie. Bo jest o sałatce!
Typowa
letnia grecka sałatka, czyli choriatiki składa się przede
wszystkim z pokrojonych w plastry pomidorów i ogórków oraz
krążków zielonej papryki i cebuli. Do tego kawałki owczego
sera feta i garść czarnych, wędzonych oliwek. No i
oczywiście zioła, przede wszystkim oregano, ponadto ocet winny,
pieprz i sól. Aha, i sporo soku ze świeżej cytryny. To wszystko
Grecy polewają oliwą (oczywiście z oliwek i najlepiej z
tak zwanego pierwszego tłoczenia, czyli extra vergine), i
to tak obficie, że po zjedzeniu samej sałatki można jeszcze długo
maczać w sosie chleb. Co zresztą uwielbiam robić, popijając zimną
retsinę.
Moja
sałatka grecka nie trzyma się żadnych reguł. U siebie w
domu dodaję do niej to, co mam pod ręką: zieloną sałatę, kukurydzę
z puszki czy kawałki surowego kalafiora. Czarne oliwki
zastępuję często zielonymi, wyciskam też zazwyczaj ząbek
czosnku. Wrzucam listek lub dwa bazylii, którą hoduję w
doniczce. Za podstawę sałatki uważam wszystkie płody ziemi w
kolorze czerwonym, jak pomidory czy papryka, i zielonym, jak
ogórki. Ten mój wybór kolorów uznali już wybitni badacze,
którzy stwierdzili, że to, co zielone (np. brokuły albo
herbata, oczywiście zielona) i czerwone (wytrawne wino! pełna
zgoda!!!) jest najzdrowsze. Zmniejsza ilość cholesterolu, zapobiega
różnym rakom itd. Dostaną pewnie za to Nobla,
a to ja byłem pierwszy.
(...)
„Jedzenie,
mój drogi, to samo życie. Gdybym nie jadł, to byś,
bratku, nie miał siły nawet pisnąć, a co dopiero się wymądrzać"...
„Ale
powiedz wreszcie, co ty piszesz? Jaki to gatunek literacki?"(...).
Powieść powinna być jak sałatka grecka. Dużo zdrowych
składników w radosnych i żywych kolorach. Lekkostrawny produkt,
po którym brzuch nie boli, ani głowa, jeśli
oczywiście
popije się sałatkę rozsądną ilością wina".
„Więc
co zaproponujesz do popijania sałatki?" — Mój głos
wewnętrzny chyba dość miał literackich rozważań, które sam,
nieborak, rozpoczął. A może potrzebował jeszcze odrobiny alkoholu,
bo podobno on działa na alkohol.
„Coś
wybierzemy. Dzisiaj nawet w zwykłym sklepie osiedlowym w
Mieście kupimy zapewne i fetę, i oliwki, i dobrą
oliwę,
i nawet jakieś niezłe winko". Nie
myliłem się. Nie było, niestety, żadnego greckiego trunku,
ale znalazłem tanie i przyzwoite białe wino z Włoch. Więc
nabyłem dwie butelki, jedną na teraz, drugą dla cioci, na później.
Sałatka
smakowała nad podziw, a wszystkie trzy panie pogratulowały mi
zdolności kulinarnych. Nie widziałem powodu, żeby
przyznać się, że choriatiki jest nie tylko moim numerem popisowym,
ale także moim numerem jedynym w zakresie sztuki
kuchennej. Numer pierwszy i ostatni.
Lubię ten fragment, wracam do niego. Zawiera wszystko co lubię - sałatkę i wino :)
I stosuję (intuicyjnie) od lat te zasady dotyczące sałatki greckiej. Że nie trzyma się żadnych reguł ;)
I pokażę parę wersji.
I pokażę parę wersji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podziel się swoją opinią!